Spontaniczne barwienie na żółto kwiatem i przyprawą
Wiosenne słońce potrafi obudzić w człowieku potrzebę koloru. Nie tego jaskrawego, nachalnego, ale ciepłego, naturalnego, jak światło przechodzące przez bursztyn. Takiego właśnie koloru można poszukać w barwniku roślinnym – a dokładniej, w połączeniu kwiatu i przyprawy, którą pewnie masz w domu. Gwiazdami dzisiejszych eksperymentów barwierskich są suszone płatki nagietka oraz sproszkowana kurkuma. Z tymi składnikami barwienie na żółto jest proste i wydajne.
Włóczka
Do barwienia przygotowałam około 70 g wełny owczej – dwie różne partie, od innych producentów. Obie zostały przewinięte w tak zwany szalik, związany luźno tą samą włóczką w trzech miejscach. Wełna rozciągnięta w szalik lepiej się układa w kąpieli, nie plącze i łatwiej się ją płucze po farbowaniu.
Zaprawa – ałun
Pierwszym etapem było zaprawienie wełny w roztworze ałunu. Użyłam około 10 g na 70 g wełny. Ałun to naturalna substancja mineralna, od dawna wykorzystywana w farbiarstwie – pomaga barwnikowi wniknąć głębiej we włókno, utrwala kolor i poprawia jego trwałość. Wystarczy go rozpuścić w ciepłej wodzie i zanurzyć w niej wełnę na przynajmniej godzinę. Najlepiej utrzymać ciepło i zostawić garnek na wolnym ogniu, jeśli masz taką możliwość. Po godzinie wyjęłąm wełnę, delikatnie wycisnęłam i wyniosłam na 15 minut na balkon, żeby nieco przeschła.
Kąpiel barwierska
W osobnym garnku zagotowałam niewielką ilość wody z suszonymi płatkami nagietka (zbiory z 2022 roku). Kwiaty były przechowywane w suchym, ciemnym miejscu i zachowały nawet dużo koloru, jednak za mało, żeby równo zafarbować całą wełnę. Dlatego do wywaru dodałam łyżeczkę kurkumy spożywczej – tej samej, którą używa się do curry. Kurkuma to bardzo wydajny barwnik – wystarczy jej naprawdę niewiele, a kolor od razu się pojawia.

Wywar gotował się bez wrzenia, przez około pół godziny. Po tym czasie garnek odstawiłam go na bok, żeby dać składnikom jeszcze trochę czasu na puszczenie koloru. Następnie odcedziłam płatki (by uniknąć przyczepiania się drobinek do włókna) i przelałam płyn do większego garnka, który zawsze wykorzystuję do barwienia. Uzupełniłam skoncentrowany barwnik przefiltrowaną wodą, taką z domowego czajnika z filtrem. Tak powstała kąpiel barwierska – gotowa do przyjęcia wełny.
Barwienie na żółto
Kiedy kąpiel barwierska była już gotowa, zanurzyłam wełnę. Robię to powoli, ostrożnie – włókno nie lubi szoku temperaturowego ani zbyt intensywnego mieszania. Całość podgrzewałam na wolnym ogniu (de facto na kuchence elektrycznej) przez około 40 minut. Potem wyłączyłam palnik, przykryłam garnek i odstawiłam kąpiel do ostygnięcia. Wełna chłonęła barwnik jeszcze przez kilka godzin – w barwierstwie nie trzeba (a nawet nie można) się spieszyć.
Na koniec przędzę wypłukałam w letniej wodzie, aż woda była zupełnie czysta. Rozwiesiłam na balkonie do wyschnięcia – na płasko, z dala od bezpośredniego słońca.
Efekt duetu kurkuma i nagietek
Gotowa wełna przybrała ciepłą, miodową barwę – intensywną, równą, świetlistą. Obie partie wełny zabarwiły się podobnie, mimo że miały nieco inną fakturę. Kurkuma pięknie wzmocniła efekt nagietka, dodając mu głębi, intensywności i blasku. To jedna z tych kąpieli, która nie wymaga wiele, a daje bardzo satysfakcjonujące rezultaty. Zabawne jest to, że mam wełnę w dokładnie takim kolorze kupioną w sklepie, barwioną przemysłowo.

You must be logged in to post a comment.